Niniejsza witryna korzysta z mechanizmów gromadzenia danych opisanych w dokumencie Zasady dotyczące wykorzystywania plików „cookie”. Aby dowiedzieć się, jakie pliki „cookie” są używane przez nasz serwis, należy zapoznać się z Aneksem A do ww. dokumentu. Jeśli użytkownik zgadza się na używanie plików „cookie”, zapraszamy do dalszego korzystania z naszego serwisu. Więcej

Zmieniając wszystko

W kwietniu 2005 r. zdiagnozowano u mnie szpiczaka mnogiego – nowotwór utworzony ze złośliwych komórek plazmatycznych w szpiku kostnym. Przyjęłam tę chorobę ze smutkiem, ale i z pokorą.
Natychmiast otoczyłam się muzyką i stosem książek, w których zaczęłam szukać pomocy. Radykalnie zmieniłam dietę. Zaczęłam jeść zgodnie z zasadami makrobiotyki; dieta ta jest oparta na ziarnach zbóż i gotowanych warzywach. Rzadko jadłam mięso, produkty mleczne, tłuszcze i rafinowany cukier. Straciłam 12 kg i całkowicie zmieniłam swój image, co mi bardzo pomogło psychicznie. Po zmianie fizycznej szybko nastąpiła zmiana psychiczna. Modlitwy, medytacje, bezsenne noce, przepłakane noce, rozmowy z Bogiem i z moją nieżyjącą matką przynosiły codziennie rozwiązania i otwierały alternatywne perspektywy. Wyrzuciłam mnóstwo starych rzeczy i odzieży, które przedtem zajmowały całe moje mieszkanie.
Wreszcie odkryłam korzenie w miejscu urodzenia mojej matki w Turiecu. To co dla wielu ludzi byłoby trudem, stało się dla mnie błogosławieństwem i, dzięki Bogu, zmieniło całe moje życie na lepsze. Moja rodzina, przyjaciele i znajomi oferują dużo wsparcia. Jesienią 2005 r., kontynuowałam moją chemioterapię w Szpitalu Klinicznym w Martinie, gdzie przez cały czas pozostawałam pod opieką doskonałych specjalistów. Po każdym leczeniu szpitalnym mogłam powrócić do pracy. W październiku 2005 r. w czasie pięknego babiego lata mój syn Michał ożenił się. Być może z powodu wyczerpania fizycznego i emocjonalnego zaatakował mnie bolesny półpasiec, a potem poważne zapalenie płuc, co stało się przyczyną hospitalizacji. 
W lutym 2006 r. zostałam poddana transplantacji autologicznych komórek szpikowych, którego wynik był pomyślny. Po dwutygodniowym pobycie w szpitalu i kolejnym tygodniu rekonwalescencji w domu mogłam powrócić do pracy i aktywnie uczestniczyć w życiu szkoły. Mogę uczciwie przyznać, że przeszczepienie szpiku kostnego było dla mnie najtrudniejszą emocjonalnie i psychicznie rzeczą, z jaką musiałam sobie poradzić w całym moim życiu. Nie było mi łatwo poradzić sobie z tym problemem i z powracającymi wspomnieniami i z tego względu podjęłam terapię u psychoterapeuty z powodu depresji. Miałam również pewne problemy z zębami po usunięciu jednego z nich, ponieważ dziąsło nie chciało się właściwie goić. To w połączeniu z problemami ze snem oznaczało trudny, pełen wyzwań czas.
W kwietniu 2006 r. ogromnie ucieszyła mnie specjalna nagroda dla nauczyciela, jaka została mi przyznana przez Słowackie Ministerstwo Edukacji za wysokie wyniki osiągane przez moich uczniów. Co do diety, przestałam stosować dietę makrobiotyczną, czego pożałowałam, ponieważ przybrałam na wadze! Aktualnie nie przyjmuję żadnych suplementów odżywczych, ale codziennie piję wysokiej jakości czerwone wino i jem kiszoną kapustę. Pomimo otrzymywania renty chorobowej z tytułu inwalidztwa nadal pracuję i nawet ostatnio ukończyłam kurs komputerowy. Czuję, że z pomocą mojej rodziny będzie mi dane przeżyć ze szpiczakiem mnogim jeszcze długie lata w spokoju ducha. Pragnę wszystkim podziękować.

PHPL/DAR/0917/0006